Zwróciłam szczególną uwagę na postać flisaka Ketchuma – przyjaciela panów Bacciagalupo. Ten twardy, zimny, cyniczny macho ma swoje zadanie: za wszelką cenę chronić Dominica i Danny’ego. Jak bardzo głęboka i pozytywna jest to postać można zauważyć po determinacji, z jaką wykonuje swoją misję. Zachowanie godne prawdziwego przyjaciela i człowieka honoru.
Jak powiedziałby Shrek – Ketchum posiada warstwy: nic w nim pozytywnego nie daje się zauważyć na pierwszy rzut oka. Jest zepsuty, egoistyczny i daleko mu do dżentelmena w bliższych kontaktach z kobietami. Jest to jednak ktoś, kto serio traktuje swoje obietnice, ktoś, kto zdaje się być opoką i chodzącą oazą poczucia bezpieczeństwa. Przyjaciel przez duże P.
Czy poleciłabym tę książkę? Dłuży się niemiłosiernie. Nie ma tu zaznaczonego wyraźnie i emocjonalnie niepokoju, towarzyszącego wspomnianym wcześniej obawom ojca i syna. Powieść snuje się leniwie i tylko my sami musimy sobie wyobrazić, jak to jest żyć z piętnem strachu, gdyż autor swoim sposobem pisania nie wprowadził klimatu zagrożenia. Czy to dobrze? Dla mnie – nie. Może ktoś ma inne zdanie. Odczułam tę książkę jako powierzchowną, z wyjątkiem postaci Ketchuma oczywiście. Nic oprócz niego i jego układów z Bacciagalupami nie wydało mi się tutaj godne uwagi.
----------
Wydawnictwo: Prószyński i Sp-ka, www.proszynski.pl
Tytuł oryginału: Last Night in Twisted River
Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska
ISBN: 978-83-7648-390-0
Liczba stron: 576
Intryguje mnie twórczość Irvinga, ale po tę książkę raczej nie sięgnę, ponieważ fabuła nie wydaje mi się zbyt interesująca. Jednak na pewno dam szansę innym powieściom pisarza.
OdpowiedzUsuńJa też mam zamiar. Tym razem to może być Jednoroczna wdowa, Świat wg Garpa lub Regulamin tłoczni win.
Usuń