czwartek, 8 sierpnia 2013
Lebowski - "Cinematic"
Wpadł mi ostatnio w ręce pewien krążek. Późno, bo późno, ale lepiej niż wcale. Zresztą już od jakiegoś czasu zabierałam się za jego przesłuchanie.
Mam na myśli nowe objawienie pozytywnie komentowane w szerokim świecie: w Europie i obu Amerykach - polski zespół Lebowski. Nie mylić z filmowym Big Lebowskim, choć zbieżność wydaje się nieprzypadkowa. Ich koncept album Cinematic, który dedykowany jest wielkim postaciom polskiego kina: Tadeuszowi Łomnickiemu, Zdzisławowi Maklakiewiczowi, Zbigniewowi Cybulskiemu, Leonowi Niemczykowi i Wojciechowi Jerzemu Hasowi zyskał w wielu krajach miano najlepszego debiutu. Doczekał się też tytułu "albumu tygodnia" w Polsce, Kanadzie, Finlandii i Brazylii oraz pochlebnych recenzji w 30 krajach. Lebowski został także zauważony przez czołowe magazyny rockowe (Metal Hammer, Nocturne, Inferno, LIZARD, Teraz Rock).
Ten szczeciński zespół tworzą: Marcin Łuczaj (keyboard, syntezatory), Marcin Grzegorczyk (gitara, sampler), Marek Żak (bas) i Krzysztof Pakuła (perkusja). Wszyscy doskonali - wypracowali własny, niepowtarzalny i interesujący styl, jako zespół.
Cinematic to piękny, marzycielski i magiczny mariaż doskonałych umiejętności i bardzo ciekawych pomysłów na melodie i aranżacje, jak najbardziej w stylu muzyki progresywnej, z pogranicza art rocka, muzyki eksperymentalnej i filmowej.
Oryginalny pomysł na połączenie muzyki instrumentalnej z cytatami ze znanych filmów polskich i światowych spodobał mi się bardzo. Widać w tym albumie wiele inwencji twórczej. I mimo, że dotąd nie miałam zbyt wiele chęci do słuchania muzyki instrumentalnej, to Cinematic trafił w dziesiątkę.
Muzyka, jak dla mnie jest spokojna, finezyjna i spójna - utwory doskonale się uzupełniają, nie ma tu miejsca na jakieś paradoksy muzyczne. Jest raczej umiejętny kolaż różnych, choć doskonale współgrających pomysłów. Jeżeli nawet przeważają jakieś konkretne elementy, to są one podane w sposób delikatny, jakby mimochodem. Słuchacz musi je "wyłuskać" z ogólnej konwencji utworu i nie jest nimi nachalnie atakowany. Jak dla mnie to bardzo inteligentny sposób poprowadzenia całej płyty, kapitalna harmonia i wyważenie.
Jeśli chodzi o szczegóły najbardziej zainteresowały mnie: Trip to Doha, 137 sec., Iceland, Encore, Aperitif for breakfast, Spiritual machine.
Trip to Doha zaczyna się w lekko orientalnych klimatach, później wchodzi piękny motyw gitarowy Marcina Grzegorczyka. Cudowne, lekkie, finezyjne dźwięki. W muzyczną osnowę wpleciono cytat ze starego jak świat filmu Gangsterzy i filantropi (1962) - "Nie trzeba zawiązywać oczu, chcę patrzeć do końca".
137 sec. - i znowu orient, tym razem w bardziej zdecydowanej odsłonie, a to za sprawą pięknych wokaliz wykonywanych gościnnie przez Katarzynę Dziubak. Dzwięki cymbałów wspaniale z nimi korespondują. Od razu czuje się powiew pustynnych rejonów Bliskiego Wschodu.
Iceland - jest tutaj motyw, który bardzo kojarzy mi się z muzyką Andreasa Vollenweidera, zwłaszcza z płyty White winds (fragment od 0:52). Jest to tylko moment, ale dla mnie tak wyraźny, że porównanie nasuwa się automatycznie. Pojawiają się cytaty Zdzisława Maklakiewicza i Romana Kłosowskiego z filmu Hydrozagadka (1970) - "... geniusz pochyli czoło przed mamoną." (Oby to nigdy nie były słowa, skierowane pod adresem Lebowskiego ;). W finale emocjonalny ton wypowiedzi łagodzony jest przez uspokajające dźwięki. I dziwna rzecz - znowu ta doskonała harmonia, współgranie, żadnych dysonansów.
Encore - dialog z francuskiego filmu czyni utwór lekkim i wysmakowanym, do tego dżwięki przypominające akordeon, co jak najbardziej kojarzy się z muzyką francuską. I nagle wchodzi kapitalna solówka Marcina Grzegorczyka. Jest odwrotnie niż w Iceland - tu muzyka przeciwstawia się lekkim, melodyjnym słowom w sposób bardziej zdecydowany. I znowu doskonałe współgranie przeciwieństw. Naprawdę jestem pod wrażeniem!
Aperitif for breakfast - zaskakujące połączenie niesamowitych umiejętności Marcina Łuczaja i Marcina Grzegorczyka. Keyboard po prostu cudny, a gitara to istny majstersztyk, trochę bardziej energetyczny, ale nie z przesadą. "Piękne" - jak mówi w utworze kobiecy głos.
Spiritual machine - bardziej rockowy, zdecydowany. Piękny riff gitarowy.
Jestem pełna podziwu dla zespołu, zwłaszcza dla Marka Grzegorczyka, może ze względu na mój sentyment dla gitarzystów, choć nie tylko. Cały zespół jest po prostu doskonały. Cinematic zmienił mój pogląd na muzykę instrumentalną. Nie spodziewałam się, że odkryję muzykę tak bardzo trafiającą w mój gust. Polecam gorąco.
Trzeba jeszcze dodać, że na jesieni zespół wchodzi do studia. Jaka będzie następna płyta? Czekam z niecierpliwością.
Tracklista:
1. Trip to Doha, 2. 137 sec., 3. Cinematic, 4. Old british spy movie, 5. Iceland, 6. Encore, 7. Aperitif for breakfast (O.M.R.J.), 8. Spiritual machine, 9. The storyteller (Svensson). 10. Human error.
--------------
Data premiery: 10.10.2010
Muzyka: Marcin Łuczaj & Marcin Grzegorczyk
Realizacja nagrań i produkcja: Marcin Grzegorczyk
Zdjęcia i projekt okładki: Wiktor Franko
Gościnnie : Katarzyna Dziubak – śpiew, skrzypce
(137s, Old British Spy Movie)
Oficjalna strona zespołu: www.lebowski.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz